Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo proszę Rodziców dzieci kl. III, które w tym roku chcą przygotowywać się w naszej parafii do I Komunii Świętej w 2025r. o wypełnienie formularza w nieprzekraczalnym terminie do 30 września 2024r. Bardzo to ułatwi zebranie pełnej listy chętnych.
Przypominam, że bez względu na to, na jakim terenie znajduje się szkoła, przygotowanie do sakramentów pokuty i eucharystii odbywa się przy parafii, do której należycie.
KATECHEZA Z NIEDZIELI 2 MARCA 2025:
Kościół od początku swojego istnienia stawia Eucharystię w centrum i uważa ją za największy skarb, który posiada. Podczas poprzednich spotkań mówiliśmy, dlaczego celebrowana jest każdej niedzieli, czemu nie jest zwykłą modlitwą i jak przebiega. Podczas dzisiejszego spotkania spróbujemy dotknąć samej istoty Eucharystii.
Msza święta wyrasta z gestu, który uczynił Jezus Chrystus podczas ostatniej wieczerzy, gdy połamał i rozdał uczniom chleb, o którym powiedział, że jest Jego ciałem, oraz podał im do picia wino, które nazwał swoją krwią. Gest ten powierzył uczniom, żeby czynili to na Jego pamiątkę. Chrześcijanie są przekonani, że w ten sposób Jezus przekazał ludziom narzędzie, dzięki któremu mogą mieć dostęp do tego, czego dokonał. Żeby zrozumieć znaczenie mszy, musimy najpierw zrozumieć zatem dzieło Jezusa Chrystusa.
Czego dokonał Pan Jezus? Kościół odpowiada krótko: zbawił nas, czyli uratował. Ale przed czym nas uratował i od czego nas zbawił? Znowu odpowiedź jest krótka, ale nie tak prosta do zrozumienia: Jezus zbawił nas od grzechu. Od grzechu, czyli od obmawiania innych, od niechodzenia do kościoła, od pyskowania rodzicom, od okradania i kłamania? Nie do końca o takie grzechy chodzi. Całe zło, które pojawia się między ludźmi, jest owocem pewnego zła, czy braku tkwiącego w nas bardzo głęboko. Ten grzech – o którym w liturgii mówimy, że zgładził go Baranek – jest jakąś ciemnością w nas, która niekoniecznie musi od razu przejawiać się w wielkich wykroczeniach, ale rzuca taki cień na naszą codzienność, że brakuje nam pokoju, radość w nas gaśnie, pojawia się poczucie niespełnienia, pustki i bezsensu. Tak jakbyśmy cały czas mieli poczucie, że to jeszcze nie to, że trzeba coś innego zrobić, że życie powinno wyglądać inaczej. Tę głębię naszego serca Jezus oświeca i uzdrawia, uwalnia nas od niej pozwalając nam żyć życiem pełnym.
Kościół bowiem jest przekonany, że Bóg jest dobry, bardzo dobry, jest czystym światłem, w którym nie ma ciemności, jest czystym darem, który wydaje samego siebie, nieustannie dzieli się, czym jest i, zupełnie wolny jest od wszelkiej zazdrości i egoizmu i dlatego śmiało możemy powiedzieć o Nim za św. Janem, że Bóg po prostu jest miłością. Jego dobrocią i miłością przeniknięte jest całe dzieło stwórcze, na którym jako jego autor odcisnął swoje znamię. Piękno stworzenia, jego harmonia i nieustanny ruch są obrazem Bożej dobroci i miłości.
Człowiek w sposób szczególny został przez Boga zaplanowany jako stworzenie podobne do Niego. Mamy być odbiciem Boga, Jego zwierciadłem i obecnością w świecie. Miłujący Bóg z ludzkiej natury uczynił swoje mieszkanie, aby przez człowieka stać się obecnym pośród świata, który stworzył. Coś jednak złego stało się u samego początku naszej historii. Pismo Święte opowiada historię o Adamie i Ewie, wężu i zakazanym owocu. Może ona brzmieć infantylnie dla człowieka XXI wieku, ale jeśli podejdziemy do niej bez uprzedzeń, to zrozumiemy, że ta starożytna historia opowiada o sprawach zupełnie współczesnych.
Człowiek zgrzeszył. Dokonał złego wyboru, poszedł inną drogą niż zaplanowana przez Boga, skutkiem czego znalazł się tu, gdzie jest aż do dnia obecnego: w świecie, o którym trudno powiedzieć, że jest odbiciem Bożej dobroci, sprawiedliwości i miłości. Patrząc na dzieje ludzkości widzimy historię wojen, konfliktów i podbojów, niewyobrażalne cierpienie niewinnych ofiar, zawstydzające nierówności w dostępie do dóbr: głód jednych, pławienie się w zbytku drugich. Kiedy patrzymy na nas samych, nawet jeśli nie pojawia się w naszym życiu wielkie zło, to czy nie jest tak, że nawet najdoskonalsza ludzka miłość – jak małżeńska, rodzicielska czy braterska – nie są wolne od cienia egoizmu, zazdrości, pychy? Czy zatem słowa Pisma o wygnaniu Adama i Ewy z raju nie są prawdziwe? Czy nie jest prawdą, że na skutek grzechu sami na siebie ściągnęliśmy łzy, smutek i nieszczęście?
Bóg nie pozostał obojętny na grzech człowieka. Nie mógł nas do niczego zmusić, bo w Jego plan od samego początku wpisana była synowska godność człowieka, którego wierność Bogu ma być wolnym wyborem a nie wymuszonym niewolniczym posłuszeństwem. Bóg przekonywał człowieka do swojego planu, objawiał swoją dobroć i sprawiedliwość przez proroków i nauczycieli. Wreszcie jednak przemówił do nas przez Syna.
Bóg, który jest miłością, żeby dać człowiekowi drogę umożliwiającą mu powrót do życia według Bożego zamysłu, dał swojego Syna, podobnego do Niego pod każdym względem, żeby stał się człowiekiem i przeżył swoje życia jako święty pośród grzeszników, jako naśladujący dobroć i miłość Boga wśród tych, którzy od Boga się odwrócili. Jezus – jak mówi Pismo – jest podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu. Jego człowieczeństwo jest naszym człowieczeństwem, ale realizuje je inaczej, bo nigdy nie odwraca się do dobroci i miłości Boga, lecz daje jej miejsce w samym sobie. Jezus jest człowiekiem nowym, takim jakiego Bóg zamierzył od samego początku. O Nim Bóg mówi, że jest Jego Synem, w którym sobie upodobał, ale także i my patrzymy na Niego i nie możemy się nadziwić, jak dobry może być człowiek.
Dobroć Jezusa poddana została największej próbie i najpełniej się ukazała w godzinie krzyża. Osaczony, znienawidzony, zdradzony i fałszywie oskarżony nie odpowiedział złem na zło, nie zadziałał jak ludzie zwykli działać, ale pozostał nieporuszony w swojej dobroci jak Bóg. Nie cofnął swojego daru, bo ludzie nie byli dla Niego dobrzy. Postanowił, że do końca będzie miłował. I umiłował do końca: z krzyża przebaczył oprawcom, a rozdarty bok Jego ciała przeoranego po śmierci włócznią stał się czytelnym znakiem tego, że Jego Serce pozostało cały czas otwarte.
W śmierci Jezusa uobecniła się w ludzkiej naturze dobroć i miłość Boga. Kościół wierzy, że Jego śmierć nie oznaczała Jego końca, ale była końcem starego człowieka. Wierność Jezusa spotkała się z odpowiedzią ze strony Boga, który dając Mu udział w swojej miłości, dał Mu udział w wieczności. Dlatego – jak mówi Pismo – śmierć nie mogła mieć nad Nim władzy. Jezus zmartwychwstał, a dokonało to się właśnie dlatego, że wolał umrzeć, niż odpaść od Boga. Przez krzyż i śmierć przeprowadził ludzką naturę do nieśmiertelnego życia.
Czemu to uczynił? Dla nas. Całe to dzieło Boga i Bożego Syna, w którym bóstwo wzięło na siebie ludzką naturę, dokonało się w tym celu, żeby rozpocząć niejako od nowa historię człowieka, żeby ludzkości dać drugą szansę, żeby dać nam odwagę wyłamania się z zasad tego świata, które tworzą taki świat, jakim on jest w chwili obecnej, pociągnąć nas do naśladowania Boga w Jego dobroci i miłości oraz przywrócić nadzieję na nadejście nowego świata, kształtowanego według jednego prawa: tak miłujcie się nawzajem, jak Bóg was miłuje.
Dzieło Chrystusa jest jak wierzymy jedyną nadzieją na naprawę człowieka, na jego odrodzenie; jest dla nas ratunkiem i zbawieniem. I całe to dzieło sam Jezus zamknął w Eucharystii. Sprawując ją i karmiąc się Jego ciałem i Jego krwią mamy udział w Nim samym. Od Eucharystii zaczynamy każdy nasz tydzień, ponawiamy ją regularnie, żeby Duch Pana i Jego sposób myślenia stawały się coraz bardziej nasze. Eucharystia daje nam jedność z Jezusem, prowadzi do komunii, czyli zjednoczenia z Nim właśnie w tym celu, żebyśmy uratowali nasze człowieczeństwo czyniąc je coraz bardziej podobnym do człowieczeństwa Jezusa Chrystusa.
Kiedy w pierwszych wiekach po Chrystusie Cesarstwo Rzymskie zwalczało chrześcijaństwo zakazano udziału we mszy świętej pod karą śmierci. Gdy w pewnym mieście złapano chrześcijan, którzy mimo zakazu zgromadzili się na celebrację Eucharystii, urzędnik, który ich później przesłuchiwał najpierw zapytał, czy wiedzieli o zakazie. Wiedzieli. Wtedy zadał pytanie: To czemu przyszliście na to spotkanie, skoro wiedzieliście że ryzykujecie utratę życia? W odpowiedzi usłyszał od chrześcijan: My i tak nie możemy żyć bez Eucharystii. Powiedzieli o niej po grecku: „kyriakon”, czyli po prostu „to, co Pańskie”, bo rzeczywiście w Eucharystii jest ciało i krew Pana, Jego Duch, Jego dzieło, On sam, który dzieli się sobą z tymi, którzy Go przyjmują. Bez tego żyjemy życiem niepełnym, smutnym, grzesznym. Kto zaś jednoczy się z Panem, znajduje życie prawdziwe, pełne i wieczne, dla którego gotowy jest stracić doczesne.
Kościół żyje Eucharystią, bo żyje Chrystusem, który w Niej jest prawdziwie obecny. Eucharystia i jej dobre sprawowanie jest naszym zbawieniem. Warto do tej prostej praktyki przylgnąć całym sercem.