Po co nam sakramenty święte? 5 faktów o których warto pamiętać

Jest ich siedem. Każdy z nich to strumień, przez który zostajemy duchowo obdarowani mocą Chrystusa Zmartwychwstałego. Gdy otrzymujemy sakrament, to boskie życie spływa do naszej duszy - pisze znany amerykański kaznodzieja abp Fulton Sheen w swojej książce „Sakramenty”. Czym są sakramenty święte? Dlaczego są niezbędne w naszym życiu? Poznaj 5 faktów, które pomogą ci zrozumieć ich znaczenie.

  1. Niewidzialne i widzialne znaki

Sakrament, w szerokim sensie tego słowa, łączy w sobie dwa elementy: jeden widzialny, drugi niewidzialny; jeden, który można zobaczyć lub usłyszeć, którego można spróbować albo dotknąć; i drugi – niewidzialny dla oczu. Jest jednak między tymi elementami pewien związek albo wspólna znaczeniowa przestrzeń, która je łączy. Także słowo mówione jest rodzajem sakramentu, ponieważ jest w nim zarówno coś materialnego, co da się wychwycić uchem, jak i coś duchowego, czyli znaczenie słowa.

  1. Tajemnica do odkrycia

Słowo „sakrament” w języku greckim oznacza tajemnicę, a św. Paweł nazywa Chrystusa „tajemnicą ukrytą od wieków i pokoleń” (Kol 1,26). W Jezusie jest ukryte zarówno coś boskiego, jak i ludzkiego; coś wiecznego i doczesnego; coś niewidzialnego i widzialnego. Ludzka natura naszego Pana nie miała mocy uświęcania z siebie i przez siebie, to znaczy nie miałaby jej, gdyby była oddzielona od Bóstwa. Jednak dzięki tej jedności człowieczeństwo Chrystusa stało się przyczyną sprawczą naszego usprawiedliwienia i uświęcenia – i tak będzie aż do końca świata. Na tym polega ukryte znaczenie sakramentu. Człowieczeństwo Chrystusa jest nośnikiem boskiego życia i środkiem uświęcającym ludzi; sakramenty są także po to, by być znakami uświęcenia, które dokonało się dzięki Jego śmierci. Jak nasz Pan był widzialnym znakiem Boga, tak sakramenty stały się odczuwalnymi znakami łaski, którą On dla nas zdobył.

Druga część za tydzień… :o)

 

Pierwsze przykazanie Boże.  Aby w życiu wszystko było na swoim miejscu, pilnuj tej zasady

 

Jam jest Pan, Bóg Twój, który Cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną.

Jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu – tak mówią od wielu wieków ludzie wierzący, którzy dobrze znają życie. A tymczasem już od grzechu pierworodnego człowiek wciąż ulega pokusie, by na miejscu Boga postawić coś innego, kogoś innego, a nawet – siebie. I skutkiem tego mamy dzisiaj świat smutny, nieraz wprost okrutny. Aby więc nie zapominać o tej najważniejszej prawdzie: Bóg na pierwszym miejscu, a wszystko inne tylko ze względu na Niego, trzeba przede wszystkim umieć na pamięć przykazania Boże i odmawiać je wystarczająco często w rodzinie, a przynajmniej indywidualnie. I trzeba też zwrócić uwagę na niewinne na pozór lekceważenie tego przykazania – zasięganie porady wróżki, wywoływanie duchów, wiara w zabobony, horoskopy i tym podobne. Księża, którzy mają od biskupa władzę wypędzania szatana z duszy człowieka, ze zgrozą opowiadają, jak to często niewinne na pozór zabawy „w duchy” powodują potem straszne skutki w postaci różnorakiego opętania. Jak często dziś poświęcamy długie godziny na telewizję, komputer, smartfon… Jak często dziś dla wielu ludzi praca, pasja czy rozrywka stoi na pierwszym miejscu w życiu.

Bądźmy więc trzeźwi, czuwajmy. Bóg na pierwszym miejscu!!!

 

Jak długo mamy w sobie Jezusa po przyjęciu Komunii? I jakie są skutki jej przyjęcia?

 

Najpierw ważna uwaga: Chrystus tak naprawdę nie przestaje być w nas obecny. Trwa w nas przede wszystkim poprzez skutki przyjęcia Go w Komunii świętej. 

Postawione w tytule pytanie ma prawo wydać się niepotrzebnym „mędrkowaniem”. Sam Zbawiciel nie podał swoim uczniom zbyt wielu informacji o tym, „jak” jest obecny w swoich Ciele i Krwi. Zapewnił jednak, że jest w nich obecny prawdziwie i nalegał, by je przyjmowali.

Dla porządku zacznijmy od krótkiego przypomnienia na czym polega, dokonujący się w Eucharystii mocą Ducha Świętego, cud przeistoczenia chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa.

W przeciwieństwie do procesów, jakie obserwujemy w naturze (dlatego mówimy tu o cudzie), podczas przeistoczenia zmienia się substancja chleba i wina (czyli mówiąc prościej: to, czym są), a niezmienione pozostają ich przypadłości, czyli cechy (to, jakie są) – w tym właściwości fizyczne i chemiczne. To znaczy, że choć od momentu przeistoczenia mamy do czynienia z prawdziwymi Ciałem i Krwią Pana, to nadal podlegają one prawom fizycznym i chemicznym właściwym dla chleba i wina. W tym procesom trawiennym odbywającym się w ludzkim organizmie.

Ponieważ rzeczywista obecność Jezusa w sakramencie Eucharystii jest obecnością w konsekrowanych postaciach chleba i wina, to trwa ona tak długo, jak zachowują one materialną formę chleba i wina. W katechizmie czytamy: „Eucharystyczna obecność Chrystusa zaczyna się w chwili konsekracji i trwa, dopóki trwają postacie eucharystyczne” (KKK 1377).

A zatem, kiedy w wyniku spożycia i procesów trawiennych zanikają postaci chleba i wina, kończy się także to, co nazywamy „rzeczywistą obecnością”. Trzeba jednak w tym kontekście pamiętać o tym, że „ta obecność nazywa się «rzeczywistą» nie z racji wyłączności, jakby inne nie były «rzeczywiste», ale przede wszystkim dlatego, że jest substancjalna i przez nią uobecnia się cały Chrystus, Bóg i człowiek” (KKK 1374).

To zaś oznacza, że po upływie czasu potrzebnego naszemu organizmowi na strawienie eucharystycznych postaci Chrystus nie przestaje być w nas obecny. Trwa w nas przede wszystkim poprzez skutki przyjęcia Go w Komunii Świętej.

Oto one:

– „Głębokie zjednoczenie z Chrystusem Jezusem” na poziomie egzystencjalnym.

Wzmocnienie naszych sił w drodze do naszego ostatecznego celu jakim jest niebo.

– Zjednoczenie z Panem, które chroni nas przed grzechem.

Umocnienie słabnącej w życiu codziennym miłości.

– Pogłębienie uczestnictwa w życiu Chrystusa, które skutkuje w ustrzeżeniu się i zachowaniu od grzechów śmiertelnych w przyszłości.

– Umocnienie i pogłębienie naszej jedności z Kościołem.

Po co się nad tym zastanawiać?

Całe to rozważanie ma prawo wydać się komuś nieszczególnie potrzebnym „dzieleniem włosa na czworo”. Niemniej podejmuje je dlatego, że wiele osób wierzących stawia je sobie w takiej czy innej formie. Sam Pan Jezus na kartach Ewangelii zapewnia swoich uczniów: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem”. I wyraźnie nalega, by się nimi karmili (J 6,53-58).

Czy Komunię można przyjąć więcej niż raz dziennie?

 

Wielu z nas jest prawdopodobnie przekonanych, że Komunię świętą można przyjąć tylko raz dziennie. Otóż praktyka i katecheza na ten temat zmieniały się w ciągu wieków. Od chrześcijan pierwszych stuleci, którzy po niedzielnej Eucharystii zabierali konsekrowany chleb do domu, by spożywać go w ciągu tygodnia; poprzez świętą królową Jadwigę Andegaweńską, która przyjmowała Komunię bodajże cztery razy do roku i było to w jej przypadku wyrazem szczególnej jak na te czasy gorliwości i głodu eucharystycznego; aż po dzień dzisiejszy, kiedy Kościół zachęca swoje dzieci, by przystępowały do stołu eucharystycznego nie tylko w niedziele, ale najczęściej jak tylko mogą.


Wyobraźmy sobie kogoś, kto posłuszny tej zachęcie codziennie przychodzi na mszę świętą i przyjmuje Komunię – dbając oczywiście o to, by być w stanie łaski uświęcającej, czyli bez grzechu ciężkiego na sumieniu. Czy może on przyjąć Komunię jeszcze raz tego samego dnia? Otóż może.

Kodeks prawa kanonicznego w kanonie 917. mówi: „Kto przyjął już Najświętszą Eucharystię, może ją ponownie tego samego dnia przyjąć jedynie podczas sprawowania Eucharystii, w której uczestniczy”. Zapis ten oznacza, że prawodawca kościelny przewiduje możliwość przystąpienia do Komunii więcej niż raz dziennie. Zastrzega jednak, że ponowne przyjęcie przez wiernego Najświętszego Sakramentu może mieć miejsce jedynie w ramach uczestniczenia przez niego w całej mszy świętej. Chodzi więc o ukazanie ścisłego związku przyjmowania Komunii z uczestnictwem w Eucharystii, aby uniknąć sytuacji, w której dla kogoś Komunia święta stałaby się prywatnym aktem pobożności, wyizolowanym z całości życia liturgicznego Kościoła. Motywowany taką źle rozumianą i przeżywaną pobożnością mógłby ktoś próbować „kolekcjonować” Komunie święte, wpadając do kolejnych kościołów jedynie na ten moment mszy lub domagać się od szafarzy udzielania jej wielokrotnie o różnych porach dnia.

 

Dwa razy, czy więcej?

 

Ponieważ Kodeks mówi: „może ją [Najświętszą Eucharystię w Komunii] ponownie tego samego dnia przyjąć”, nie precyzując ile razy, to nie da się z tego zapisu wywnioskować, że dopuszczone jest jedynie dwukrotne przystąpienie do Komunii jednego dnia. Co do litery prawa wynika stąd, że wierny, który przyjął już danego dnia Komunię, może przyjąć ją jeszcze tyle razy, ile razy uczestniczyć będzie w celebracji mszy świętej.

Warto jednak zadać sobie pytanie: Po co? Oraz: Czy to ma sens? Odpowiedzi na nie zależne będą już jednak od konkretnej sytuacji i duchowego „poukładania” konkretnej osoby.

Inna jest sytuacja staruszki, która przytula swoją samotność do Jezusowej obecności w Eucharystii, pozostając na kolejnych trzech porannych mszach; inna kogoś, kto „przypadkowo” trafił na drugą mszę w ciągu dnia lub pojawiła się nagle intencja, w której pragnie się pomodlić i przyjąć Komunię. A jeszcze inna osoby, dla której własna neurotyczna pobożność (w tym uczestniczenie w mszy i przyjmowanie Komunii) stanowi formę ucieczki od problemów i obowiązków.

Czy można przyjąć Komunię bez mszy świętej?

Niewątpliwie najwłaściwszym „sposobem” przyjmowania Komunii jest przyjmowanie jej podczas mszy świętej, w której uczestniczymy. W mszy świętej Chrystus jest obecny i przyjmujemy Go na różne sposoby, których „uwieńczeniem” jest przyjęcie Jego realnej i substancjalnej obecności w postaciach eucharystycznych. Przepisy kościelne mówią: „Proszącym jednak o nią [Komunię] dla słusznej racji poza mszą świętą, należy udzielić, zachowując obrzędy liturgiczne” (Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 918).

Zasadniczo obrzęd ten jest  przewidziany dla tych, którzy z powodu różnego rodzaju przeszkód nie mogą brać udziału w celebracji Eucharystii we wspólnocie wiernych. Obrzęd udzielania Komunii poza mszą może odbywać się każdego dnia i o jego dowolnej porze – tak w kościele czy kaplicy, jak i w domach wiernych, szpitalach i innych miejscach ich przebywania, jeśli nie mogą oni dotrzeć do kościoła lub kaplicy.

Komunia po drodze krzyżowej?

W naszych parafiach mogliśmy zetknąć się ze zwyczajem udzielania Komunii także po tzw. nabożeństwach okresowych (jak na przykład droga krzyżowa w Wielkim Poście). Jeśli wierni, uczestniczący w takim nabożeństwie, mogą pozostać na mszy, która rozpoczęłaby się niebawem po jego zakończeniu, lub uczestniczyć w mszy przed tym nabożeństwem, to zdecydowanie powinni przyjąć Komunię właśnie podczas mszy. Jeśli jednak nie mają takiej możliwości  to nic nie stoi na przeszkodzie, by udzielić im Komunii na zakończenie nabożeństwa, zachowując oczywiście właściwy obrzęd.

Komunia w domu chorego. Co przygotować?

Stół, stolik, lub jakieś inne godne, wydzielone i uprzątnięte miejsce, w którym szafarz będzie mógł umieścić naczynie z Najświętszym Sakramentem. Powinno ono być nakryte obrusem (najlepiej białym), a przynajmniej czymś w rodzaju serwety. Dobrze, żeby znalazła się też tam zapalona świeca, a najlepiej dwie.

Warto także ustawić (względnie położyć) w tym miejscu krzyż. Dla chorego można przygotować szklankę wody, którą poda mu się zaraz po przyjęciu Komunii, gdyby miał problem z jej przełknięciem.

A jeśli spóźniłem się na mszę i nie byłem na niej od początku?

Nie miałoby najmniejszego sensu określanie momentu, do którego „można się spóźnić” na mszę, by móc jeszcze przyjąć Komunię, a po którym byłoby to już „zabronione”. Sytuacja sytuacji nierówna. Jeśli spóźniam się w wyniku własnej niefrasobliwości lub zaniedbania, lekceważenia, zawinionej opieszałości, to przemyślenia (i ewentualnie spowiedzi) wymaga przede wszystkim mój stosunek do Eucharystii w ogóle.

Jeśli natomiast spóźniłem się, ale powód jest ważny, nie miałem możliwości dotrzeć na czas, to bez większych skrupułów mogę iść do Komunii, choćbym wpadł do kościoła dopiero w chwili, gdy właśnie zaczęto jej udzielać.