Kult maryjny to najpewniejsza i najkrótsza droga, umożliwiająca nam zbliżenie się do Chrystusa. Rozważając życie Maryi we wszystkich jego okresach odkrywamy, na czym polega życie dla Chrystusa i z Chrystusem na co dzień. Przypatrując się życiu Maryi, uczymy się również wchodzenia w ciemności okrywające naszą wiarę, a także gotowości stawienia się na każde wezwanie Jezusa, kiedy czegoś od nas zażąda. Zawsze, gdy Kościół znajdował się w wyjątkowym niebezpieczeństwie, Stolica Apostolska wzywała do modlitwy różańcowej. Różaniec zrodził się bowiem w chwilach walki przewrotnych sekt i herezji przeciwko Kościołowi i porządkowi społecznemu. Najwybitniejsi papieże zachęcali wiernych do różańca: "Dajcie mi armię modlących się na różańcu, a zwyciężę cały świat" - wołał jeden z papieży. Leon XIII mówił: "Patrząc na zło, które zewsząd naciera na Kościół, nie widzę nic lepszego ani bardziej stosownego, jak polecać różaniec, który wiarę i cnotę ożywia". Papież Pius IX zachęcał: "Jeżeli pragniecie pokoju w waszych sercach, w waszych rodzinach, w waszym kraju, zbierajcie się razem każdego wieczoru i odmawiajcie Różaniec".                                                                                                                                                                       

"Bardzo lubię różaniec - mówił ks. Jan Twardowski - wydaje mi się, że przede wszystkim uczy on nas cierpliwej, nieustannej modlitwy. Pozornie jest modlitwą ciągle powtarzanych słów, a jednak uczy modlitwy bez słów. Niektórzy uważają, że przy różańcu trzeba rozważać tajemnice i być po trochu kaznodzieją, teologiem, katechetą. Tymczasem modlitwa różańcowa - wspominał dalej ks. Jan - przypomina mi dziecko trzymające się spódnicy, bo czuje się bezpieczne, zadbane. Tamten różaniec odmawiany w kościele przypomniał mi kogoś, kto ustawicznie puka do drzwi, do okna i chociaż one się nie otwierają, puka nadal cierpliwie. Cierpliwość, wytrwałość tej modlitwy są czymś niezwykłym. Jest to modlitwa i ludzi śpiących, i umierających, i zupełnie zmęczonych". Różaniec to nie wypracowanie teologiczne. Odmawiany w chorobie, w trudnej podróży, w oczekiwaniu na wyniki badań, przed drzwiami egzaminatora jest najmądrzejszą modlitwą. Jest jak trzymanie się z zaufaniem ręki Bożej Matki, która wytrwale prowadzi nas do Jezusa. Wielkość każdego różańca polega na tym, że odrywa on od złych myśli, wiadomości, gorączki życia, chowa głowę pod święty dach modlitwy. On wychowuje człowieka w duchu ofiary. Pozwala na zjednoczenie z Chrystusem. Wziąć do ręki różaniec i dobrze go odmawiać, to otworzyć skarbiec Bożych łask. Nieustanna, wytrwała i cierpliwa modlitwa różańcowa czyni cuda. Ileż ich już wyprosiły matczyne ręce, może pomarszczone wiekiem i zdarte ciężką pracą, z pobożnością przesuwające różańcowe paciorki? Bóg słucha uważnie szmeru tych modlitw, ponieważ przesuwają się w rytm bijącego serca wypełnionego po brzegi wiarą, nadzieją i miłością.

Sięgajmy i my po różaniec i módlmy się na nim wierząc, że szeptane modlitwy płyną do nieba i wypraszają łaski nawrócenia, wyzwolenia z nałogu, zdrowie, pokój i zgodę w rodzinach. Wyruszając w drogę zabierajmy ze sobą nie tylko telefon komórkowy, ale przede wszystkim różaniec, abyśmy mogli w każdej chwili połączyć się z naszą Matką i uzyskać od Niej pomoc, radę czy pocieszenie.

Kiedy rozmawiam z ludźmi na temat modlitwy  pytam, czy lubią odmawiać różaniec. Słyszę wciąż te same odpowiedzi: że nudny, że za długi, że wciąż powtarza się to samo, że młodzi już się różańcem nie modlą. Dlaczego tak się dzieje? Czyżby Maryja w swoich objawieniach nie kierowała swoich próśb właśnie do dzieci, do młodzieży, do rodzin? Czy to nie w nich pokłada nadzieję na zmianę świata? Św. Jan Paweł II pisał:  „To modlitwa, którą ukochałem. Przedziwna modlitwa! Przedziwna w swej prostocie i głębi zarazem. Odmawiać różaniec bowiem to nic innego, jak z Maryją kontemplować oblicze Chrystusa”                                   Czy różaniec to długa i nudna modlitwa??  Nasz Papież w liście o różańcu tak pisał:  „można by wysunąć zastrzeżenie, że różaniec wydaje się modlitwą niezbyt odpowiadającą gustom dzieci i młodzieży dzisiejszych czasów. Może jednak zastrzeżenie to opiera się na wyobrażeniu jego niedbałego odmawiania” . Brak umiłowania różańca wypływa z jego niezrozumienia i częstego jego odklepywania. Jak bardzo popularne jest mówienie różańca na kazaniach, przy okazji wykonywania prac domowych, gdzieś tak obok czegoś, bo wciąż za mało czasu…  Spróbuj choć raz poświęcić czas tylko dla Maryi, tylko dla Jej Syna, wejdź choć w jedną tajemnicę z ich życia, spróbuj poobserwować, wpatruj się, zachwycaj, podziwiaj, ucz się. Tak rozważany różaniec stanie się cudem w twoim życiu, nauczysz się patrzeć, słuchać i mówić, zostaniesz dopuszczony do tych wielkich spraw, ale po to, by pełen Ducha Świętego stawać się lepszym, świętszym, by wciąż mieć oczy utkwione w Jezusa. Tego uczy różaniec.  Z miłością powtarzajmy nasze „Zdrowaś…”,  bo Maryja chce tego słuchać, nigdy Jej się nie znudzi głos kochanego dziecka. Powierzajmy Jej Sercu swoje troski, przynośmy nasze problemy, lęki, trudy. Wierzmy i miejmy ufność, że Jej macierzyńskie wstawiennictwo wszystko może uzyskać od Serca Syna. Dlaczego różaniec? Bo świat woła o pokój, bo rodzina woła o pokój! Historia pokazuje, że Królowa Różańca przestrzegała ludzi przed wieloma tragicznymi wydarzeniami. Jej wołanie o modlitwę różańcową zawsze znajdowało odzew, szczególnie w rodzinach silnych Bogiem, które strzegły wiary i przez różaniec czyniły świat piękniejszym, spokojniejszym, bardziej sprawiedliwym, bliższym planom Bożym. „Rodzina, która modli się zjednoczona, zjednoczona pozostaje. Różaniec święty zgodnie z dawną tradycją jest modlitwą, która szczególnie sprzyja gromadzeniu się rodziny. Kierując wzrok na Jezusa, poszczególni jej członkowie odzyskują na nowo również zdolność patrzenia sobie w oczy, by porozumiewać się, okazywać solidarność, wzajemnie sobie przebaczać, by żyć z przymierzem miłości odnowionym przez Ducha Bożego” – pisał nasz Papież.                                                            Czy jest lepszy sposób na stworzenie świętej, pełnej miłości i pokoju rodziny, niż poprzez wspólnie odmawiany różaniec? Dlaczego nasze rodziny nie odtwarzają klimatu domku w Nazarecie, dlaczego Jezusa nie stawiają w centrum, dlaczego nie dzielą razem z Nim swoich trosk i radości, dlaczego nie czerpią nadziei i siły na dalszą drogę? Czy nasze rodziny nie pragną szczęścia?

Może nadszedł czas, byśmy z wiarą naszych przodków padli na kolana i przesuwając paciorki, upraszali pokój dla nas samych, naszych rodzin i naszej Ojczyzny.

 

Przed rodzicami jest wiele zadań, które należy wypełnić. Zabiegamy o wychowanie naszych dzieci, zawozimy je na tańce, angielski, judo; chodzimy do ortodonty, poświęcamy czas i pieniądze, aby zapewnić dzieciom zdrowie i wychowanie – i dobrze czynimy. Ale Bóg kiedyś zapyta nas „Czy nauczyliście swoje dzieci modlitwy?”. Może odpowiemy „przecież Kasia pięknie tańczy, ma zdrowe i ładne zęby i mówi trzema językami” i wtedy uświadomimy sobie, że nie nauczyliśmy swojej córki tego najważniejszego języka, który pozwala rozmawiać z Bogiem. A przecież, jak powiedział pewien jezuita „największy dar, jaki mogą przekazać rodzice dzieciom, to przekazać im Boga”.

Co na ten temat mówi Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym ”FAMILIARIS CONSORTIO”

„Rodzice chrześcijańscy mają szczególne zadanie wychowania dzieci do modlitwy, wprowadzenia ich w stopniowe odkrywanie Bożego misterium i nauczenia osobistej z Nim rozmowy. Zasadniczym i niezastąpionym elementem wychowania do modlitwy jest konkretny przykład, żywe świadectwo rodziców: tylko modląc się wspólnie z dziećmi, wypełniając swoje królewskie kapłaństwo, ojciec i matka zstępują w głąb serc dzieci pozostawiając ślady, których nie zdołają zatrzeć późniejsze wydarzenia życiowe”.

Każda rodzina powinna wypracować własny “styl” modlitwy. Nie może to być schemat, ale styl dostosowany do zmieniających się potrzeb, zainteresowań, wrażliwości rodziny, okresów liturgicznych i tego, czym żyje Kościół. W modlitwie rodzinnej powinno się stworzyć pole inicjatywy dla każdego, proponować także dzieciom przewodniczenie w niej. Przeżycia modlitewne w domu rodzinnym udzielają się dzieciom do tego stopnia, że jako dorośli modlą się w tym samym stylu.

Wspólna, codzienna modlitwa, czytanie Pisma Świętego i rozmowy na tematy religijne są nieodzowne w pogłębianiu życia duchowego w rodzinie. Prosta modlitwa rodzinna przed i po jedzeniu jest okazją do dziękowania Bogu za wszystkie dobra (materialne i duchowe) i pamiętania o tych, którzy cierpią głód i biedę. Z drugiej strony modlitwa wspólna nie może zastąpić modlitwy indywidualnej. Tam więc, gdzie praktykuje się codziennie wspólną modlitwę rodzinną, powinno się przewidzieć w niej także czas na kontakt osobisty z Bogiem.

 

Rodzice mają niezbywalne prawo do wychowania religijnego swoich dzieci. Nowy Katechizm Kościoła Katolickiego  zachęca rodziców, by rozpoczynali wychowywanie dzieci do wiary już od wczesnego dzieciństwa. Takie wychowywanie zaczyna się już wtedy, gdy członkowie rodziny pomagają sobie wzajemnie we wzrastaniu w wierze przez świadectwo życia chrześcijańskiego zgodnego z Ewangelią. Zadaniem rodziców jest nauczyć przede wszystkim swoje dzieci modlitwy oraz pomóc im odkryć, że są dziećmi Bożymi i że żyją w świecie stworzonym przez Pana Boga. Podstawowym miejscem katechezy dzieci i rodziców jest przede wszystkim parafia. Co jednak zrobić, gdy rodzina i rodzice nie spełniają swojej funkcji wychowawczej i chętnie zleciliby wychowanie swoich dzieci szkole?  Z obserwacji kontaktów z dziećmi, szczególnie przed I Komunią św., widać bardzo wyraźnie, że w wielu rodzinach nie ma katechezy rodzinnej - domowej. Niektóre dzieci nie potrafią uczynić znaku krzyża, nie znają podstawowych modlitw, wiele z nich nigdy nie było w kościele, dlatego też nie potrafią się w nim odpowiednio zachować.  Wielu rodzicom wydaje się, że katecheza szkolna wystarczy i że oni nie muszą już w tym względzie nic robić. Z praktyki katechetycznej wynika, że katechezę rodzinną rodzice chętnie zastąpiliby katechezą szkolną. To prawda, że rodzice w zdecydowanej większości wyrażają chęć udziału ich dzieci w katechezie, i chwała im za to. Czy jednak nie należałoby kontynuować katechezy szkolnej w domu podejmując tematy omawiane na katechezach, np. podczas niedzielnych popołudniowych spotkań rodzinnych, wspólnego czytania Pisma świętego, czy wspólnej modlitwy? Czy nie jest zastanawiający fakt dziwnej rozbieżności między ilością osób objętych katechezą a ilością osób dorosłych żyjących prawdziwie wiarą?  Kościół zatroskany o dzieci, młodzież i rodzinę ma świadomość, że konieczna jest praca z rodzicami. Rodzice sami często potrzebują formacji, mówią o tym. Dlatego w Kościele działa tak wiele ruchów i stowarzyszeń mających wspierać rodzinę i rodziców (m.in. Ruch Domowego Kościoła, Equipes Notre Dame, Odnowa w Duchu Św., Ruch Rodzin Nazaretańskich, Grupa św. Ojca Pio).  Temu celowi służą również spotkania z rodzicami przed udzieleniem sakramentu chrztu św., I Komunii św., sakramentu bierzmowania i inne.

Mimo wielu kłopotów związanych z życiem codziennym, wychowanie domaga się poświęcenia czasu dla dzieci i młodzieży. Należałoby więc bardziej zainteresować się sprawami dzieci; co ich niepokoi, na jakie pytania szukają odpowiedzi, czym się interesują, co jest dla nich najważniejsze w życiu, itp. Konieczna wydaje się coraz bardziej ścisła współpraca rodziców, kapłanów, katechetów i nauczycieli. Może trzeba by rodzice dostrzegli wartość organizowanych dla nich spotkań na bardzo konkretne tematy, np. jak wychować dzieci do wiary, jak przeżyć rok liturgiczny w rodzinie, jak może wyglądać wspólna modlitwa, jak świętować niedzielę-Dzień Pański, jakie powinno mieć miejsce w domu Pismo święte, jak je czytać, rozważać, jak zastosować przeczytane słowo Boże w życiu, itd. Często niestety spotkania te postrzegane są jako zło konieczne, a tak ważne tematy wcale nie są zgłębiane i poruszane w codziennym życiu rodzinnym.

 

Warto zauważyć, że w ostatnich dniach nasi biskupi pochylili się nad znanymi tekstami modlitw i podali prawidłowe i obowiązujące formy, których winniśmy używać…

Konferencja Episkopatu Polski ujednoliciła teksty popularnych modlitw Kościoła katolickiego. Wśród nich jest między innymi Pozdrowienie Anielskie, w którym od tej pory należy używać jednej formy.

Konferencja Episkopatu Polski postanowiła ujednolicić teksty modlitw w języku polskim. Zmiany dotyczą sytuacji, w których zwyczajowo używane były różne formy. Teraz biskupi zadecydowali, która z nich jest prawidłowa.

Ujednolicenie dotyczy między innymi Pozdrowienia Anielskiego, czyli popularnej modlitwy „Zdrowaś Maryjo”. I właśnie jej sam początek również został doprecyzowany – należy używać formy „Zdrowaś Maryjo” a nie „Zdrowaś Mario”, a także „błogosławionaś Ty między niewiastami” a nie „błogosławiona jesteś między niewiastami”.

Zmiany dotyczą też popularnej modlitwy „O Krwi i Wodo”, która związana jest z kultem Bożego Miłosierdzia. Biskupi potwierdzili, że poprawne sformułowanie w jej tekście to „któraś wypłynęła” a nie „któraś wytrysnęła”. Episkopat zwraca uwagę, że Siostra Faustyna w swoim dzienniczku używała różnych form, jednak to forma „wypłynęła” używana jest w oficjalnych modlitewnikach.

Ujednolicenie dotyczy również modlitwy „O mój Jezu” używanej podczas odmawiania różańca. Tam z kolei poprawna jest formuła „dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”.

Modląc się samodzielnie, w rodzinie, czy we wspólnocie parafialnej używajmy obowiązujących form.