Ks. Sopoćko: wybrany do misji Bożego miłosierdzia

Poznali się w 1933 r., gdy S. Faustyna została przeniesiona na placówkę do Wilna. Od razu powiedziała mu, że zna go od dawna, i że ma być jej kierownikiem duchowym oraz ogłosić światu orędzie o miłosierdziu Bożym.  „Nie przywiązywałem do tego powiedzenia żadnego znaczenia i nie traktowałem go poważnie” – pisze ks. Sopoćko w swoim dzienniku. Niedługo potem Faustyna oświadczyła, że ma za zadanie namalować obraz Jezusa Miłosiernego, a nie ma pojęcia o malowaniu. Ks. Sopoćko posłał ją do artysty, Kazimirowskiego i zalecił działać w dyskrecji. Kiedy obraz powstał, umieszczono go w miejscu ukrytym „jako o nowej niezatwierdzonej przez Kościół treści” – pisze ks. Sopoćko. Wierzyć siostrze Faustynie czy nie? Jednak kolejne prośby Pana Jezusa odnośnie do obrazu i ustanowienia niedzieli Miłosierdzia Bożego przychodzą w krótkim czasie i kapłan musi podjąć decyzję – wierzyć swojej penitentce, czy też nie? „Gdy nieszczęścia zaczęły sypać się na mnie jak z rogu obfitości, przypomniałem sobie jej przepowiednie” – wyznaje w dzienniku. I zaczyna działać. W 1935 r. wystawia obraz w Ostrej Bramie. W 1937 r. chce oficjalnie zawiesić go w kościele i w tym celu prosi abp. Jałbrzykowskiego o pozwolenie. Sprawa nabiera rozmachu. Powstaje komisja, która bada treść i przesłanie obrazu, a ks. Sopoćko pisze artykuły o miłosierdziu Bożym i wydaje pierwszą broszurkę o konieczności ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego, którą rozsyła do wszystkich biskupów. Liczy na reakcję, ale sprawa nie ma żadnego odzewu. „Nikt z duchownych tą sprawą się nie zainteresował” – notuje. W tym samym 1937 r. odwiedza s. Faustynę w Krakowie i czyta zapiski w jej Dzienniczku. Znajduje tam Koronkę i nowennę „rzekomo podaną przez Pana”. „Obie modlitwy podobały mi się bardzo” – pisze. Podstawy teologiczne kultu Bożego miłosierdzia. Ks. Michał Sopoćko otrzymał zadanie, które przerosłoby wielu. Po pierwsze on, wykształcony kapłan, musiał uwierzyć, że Jezus mówi, wyznaczając zadania również bezpośrednio jemu, przez skromną, niewykształconą zakonnicę. Po drugie musiał uznać, że Chrystus ma upodobanie w objawieniach prywatnych, mimo że nie mamy obowiązku w nie uwierzyć. Po trzecie treść zadań i orędzie, które Jezus przekazywał przez s. Faustynę, miały zakres i rozmach godny wytrawnych teologów, a więc wymagały i od niego studiów i dodatkowych lektur. Po czwarte – kiedy w pokorze uznał, że nie ma podstaw nie wierzyć siostrze, przyjął, że „ufność w miłosierdzie Boże, szerzenie kultu tego miłosierdzia wśród innych i bezgraniczne poświęcenie mu wszystkich swoich myśli, słów i uczynków, bez cienia szukania siebie będzie naczelną zasadą mojego dalszego życia” – zapisał w dzienniku. To dzięki s. Faustynie stał się czcicielem miłosierdzia Bożego i stworzył podstawy teologiczne tego kultu.