Czy sakrament namaszczenia chorych naprawdę może pomóc nam wyzdrowieć?

Czy ośmieliłeś się już kiedyś zaproponować sakrament namaszczenia chorych ciężko chorej osobie ze swojego otoczenia?

Przyznajmy to: udzielanie sakramentu namaszczenia chorych nie jest posługą, która zajmuje najwięcej czasu w życiu kapłana. Jak wiele mówi nam jednak ten sakrament i jak bardzo pozwala nam przeżyć tajemnice paschalne i zbawczą obecność Chrystusa!

Być może powinniśmy przyjrzeć się temu sakramentowi w najjaśniejszych chwilach swojego życia, by prosić o niego w czasie trudnych doświadczeń. A to niekoniecznie oznacza perspektywę zbliżającej się śmierci. Namaszczenia chorych, które jest jedną z form tego sakramentu, możemy doświadczyć w każdym momencie ciężkiej choroby. Co jednak z jego skutecznością?

Gdy mówimy o skuteczności, często mówimy o niej na sposób tego świata, mając na myśli z góry określoną, natychmiastową użyteczność. Sakrament namaszczenia chorych, tak jak każdy sakrament, zaprasza nas do radykalnej zmiany perspektywy.

Sakrament jest skuteczny, gdy dokonuje się to, o czym mówi. A oto, co ogłasza sakrament namaszczenia chorych: „Niech Pan w swoim nieskończonym miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego. Pan, który odpuszcza ci grzechy niech cię wybawi i łaskawie podźwignie”.

Jego słowa mówią więc o podnoszącej na duchu jedności z Panem, który dla naszego zbawienia przeszedł przez mękę. Mówi o uwolnieniu od zamknięcia grzechu, który skupia nas na samych sobie. Mówi o nowym wymiarze życia, jakim jest wybór walki z chorobą, choć nie przesądza o jej wyniku, w otwartości na perspektywę zbawienia. Sobór florencki mówi nam, że sakrament ten „ma prowadzić chorego do uzdrowienia duszy, a także do uzdrowienia ciała, jeśli taka jest wola Boża”.

Oznacza on więc dokonanie wyboru, by poddać się kochającej woli Boga. Miarą skuteczności tego sakramentu może być też miłość do samego siebie, w całej swojej kruchości, płynącą z nieskończonej miłości Boga.