Spowiedź po latach. Jak się przygotować? Jak ją przeżyć?

 

Żyjemy w czasach, gdy wielu ludzi, bywa, że  już w młodym wieku, odchodzi z Kościoła, rezygnuje z sakramentów świętych, odcina się od Boga. Chcą iść swoją drogą. Jednak dzisiejszy świat, który jest rozpędzony, rozkrzyczany, z bogactwem propozycji (często bardzo zgubnych) sprawia, że człowiek, który z odpowiedzialnością patrzy w przyszłość zauważa te niebezpieczeństwa. Szuka ratunku, sensu, prawdziwego celu. Wielu dziś wraca do Boga. Początkiem prawdziwego powrotu powinna być dobra spowiedź. Jak się do niej przygotować, jak ją przeżyć? Może kilka podpowiedzi dziś, i w następnych numerach będą dobrą podpowiedzią i pomocą.

Nie jest wcale najważniejsze, dlaczego tak długo zwlekałeś. Znajdź dobry moment na tę pierwszą spowiedź po latach. Najlepiej, żeby nie było to podczas niedzielnej mszy.

Kiedy to było?

Ostatni raz u spowiedzi byłem… miesiące, lata temu. Dawno temu, bardzo dawno. Powody mogą być różne – mniej i bardziej sensowne. Ale nie one są najważniejsze. Nie jest wcale najważniejsze, dlaczego tak długo nie byłeś.  Istotne jest, że teraz zaczynasz myśleć o pójściu do spowiedzi, albo że już podjąłeś taką decyzję. Najważniejszy jednak jest powód, dla którego idziesz do spowiedzi. A on zawsze – przy spowiedzi po tygodniu i po trzydziestu latach – jest ten sam, niezależnie od tego, czy idziesz „z potrzeby serca”, czy przynaglony przyjętą rolą rodzica chrzestnego lub pogrzebem mamy czy cioci.

Prawdziwym powodem, dla którego za każdym razem klękasz u kratek konfesjonału jest pragnienie Boga, aby cię odzyskać. Tak naprawdę, to On wreszcie „znalazł sposób”, by cię do siebie sprowadzić. Bo to Jemu przede wszystkim zależy na pojednaniu z tobą, ciebie z Nim.  To Bóg, nie ty, jest pierwszym i ostatnim, któremu zależy na tobie i odbudowaniu z tobą relacji. Pierwszym, bo zależy Mu na tym i stara się o to, zanim tobie przyszło/przyjdzie to w ogóle do głowy. Ostatnim, bo zależy Mu na tym także wtedy, kiedy tobie zupełnie nie zależało/nie zależy.

Jeśli idziesz do spowiedzi, albo przynajmniej zaczynasz o tym myśleć, to dlatego, że w głębi twojego serca porusza cię do tego Duch Święty – inspirując, motywując, dodając siły i odwagi.

Jak się do tego zabrać? O tym za tydzień…