Chrzest i jego konsekwencje…

Mamy za sobą kolejne w naszym życiu święta Bożego Narodzenia. Narodzone Dziecię przyszło na świat nie tylko dla Maryi i Józefa, ale dla całej ludzkiej rodziny. Było najpierw witane przez prostych pasterzy; ósmego dnia otrzymało imię Jezus. Odnaleźli je Mędrcy - Magowie ze Wschodu, przedstawiciele narodów pogańskich. Dzisiejsza niedziela, przybliżająca nam tajemnicę chrztu Chrystusa w Jordanie, mówi nam o prezentacji Jezusa narodowi wybranemu: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3,17). Jaką wymowę ma chrzest Chrystusa? Dlaczego Jezus za przykładem grzeszników wstąpił do Jordanu i przyjął z rąk Jana chrzest? Nasze pytanie było ważne także dla samego Jana Chrzciciela, który w tamtej godzinie „powstrzymywał Jezusa, mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do Mnie?” (Mt 3,14).

Chrzest Jezusa miał nieco inne znaczenie, aniżeli chrzest, który przyjmowali w Jordanie słuchacze, uczniowie Jana. Oni przy chrzcie wyznawali grzechy. Jezus zaś zaraz po chrzcie „natychmiast wyszedł z wody”. Chrzest Chrystusa nie był aktem nawrócenia, lecz wyrazem wierności Przymierzu i oddania się Bogu. Przez przyjęty chrzest Chrystus włącza się w powszechny wówczas nurt pokuty.  Jezus przyszedł na świat, by człowieka uwolnić od grzechu, dlatego utożsamia się niejako z grzesznikami, wchodzi solidarnie w społeczność rodziny ludzkiej, by przez pokutę, umartwienie, cierpienie, a potem przez śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie zbawić świat, wymazać ludzkie grzechy. Widzialnym znakiem przyjęcia przez Ojca Niebieskiego pokutnej i służebnej postawy Chrystusa i potwierdzeniem Jego misji zbawczej było objawienie się w tym momencie Boga w Trójcy Świętej; Duch Święty zstąpił Nań jak gołębica i dał się słyszeć głos Ojca „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3,17).

Nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie naszego chrztu. Jednak w historii naszego życia, w jego początkowej fazie, miało miejsce to religijne wydarzenie. Trzeba by tu przywołać obraz naszych rodziców, ich młodość małżeńską, rodziców chrzestnych, kościół i kapłana, który spełnił wobec nas tę sakramentalną posługę. Dla każdego z nas był to inny czas, inne miejsce, inni ludzie uczestniczący w tym obrzędzie. Dziś z perspektywy czasu i w klimacie dojrzalszej wiary możemy powiedzieć, iż było to dla każdego, dla każdej z nas bardzo doniosłe wydarzenie, mimo że go nie pamiętamy, mimo że nie mieliśmy w nim jeszcze świadomego udziału. Nasz chrzest to były nasze drugie narodziny, narodziny dla Boga, narodziny dziecka Bożego, narodziny dla szczęśliwej wieczności. To właśnie wtedy Bóg nad każdym z nas wypowiedział te same słowa, które słyszano nad Jordanem: „To jest mój Syn umiłowany, to jest moje dziecko umiłowane, w którym mam upodobanie. Chcę z tobą pozostać na zawsze w wiecznej miłości”. Bóg sobie w nas upodobał. Od tamtej chwili jest zawsze po naszej stronie. Jego upodobanie w nas jest nieodwołalne. Jego upodobanie w nas trwa.

Tylko ważne pytanie : Jak odpowiadamy na to upodobanie?!