Życzenia na Boże Narodzenie 2023r.

Boże Narodzenie jest wyjątkowym świętem życia i nadziei. Tajemnica, którą w tym czasie przeżywamy, pomaga nam doświadczać bliskości Boga oraz otwierać się na drugiego człowieka. W tych szczególnych chwilach uświadamiamy sobie, że chociaż tak dużo nas różni i niełatwo ze wszystkimi żyć zawsze w pokoju i zgodzie, to jednak łączy nas o wiele więcej niż dzieli. Wszyscy jesteśmy ukochani przez Boga, który z miłości do każdego z nas zechciał jako człowiek zamieszkać na ziemi.

Bóg przyszedł tutaj, by przynieść pokój sercom targanym niepokojem. Zechciał oświecić zawiłe ludzkie drogi, na których panuje mrok. Postanowił podarować radość tym, których dotyka smutek.

Drodzy Siostry i Bracia!

W czasie gdy nasze życie naznaczone jest rozmaitymi niepokojami, życzę Wam przede wszystkim zdrowia i zbawienia. Zdrowie jest potrzebne do dobrego spełniania codziennych obowiązków. Zbawienie jednak jest o wiele cenniejsze. Dbałością o zdrowie możemy zapewnić sobie nawet sto lat życia na tym świecie, troską o zbawienie natomiast – całą nieprzemijającą wieczność.

Życzę też nieustannego wzrostu w wierze. Człowiek wierzący widzi więcej, odkrywa głębszy sens tego, co go spotyka i mniej się zamartwia, ponieważ ufa Bogu, który potrafi pokonać to, co dla nas pozostaje stale nie do przezwyciężenia.

Życzę wreszcie wiele pochodzącej od Nowonarodzonego radości, obfitości duchowego światła i głębokiego pokoju serca.

Wszelkiego dobra w Nowym Roku 2024!

 

Życzy proboszcz wraz ze wszystkimi kapłanami posługującymi w naszej parafii.

Jak utrzymać kontakt z ukochanymi zmarłymi?
Katolickie sposoby, możliwości i obowiązki


Zdarza się, że „odwiedzają” nas w snach. Niektórzy mają doświadczenie „znaków od zmarłych”, gdy nagle znajdują ich zdjęcie, zapisaną przez nich za życia wiadomość, czy należący do nich przedmiot. Jak traktować takie wydarzenia?

Wiara upewnia nas, że życie człowieka wraz z jego śmiercią „zmienia się, ale się nie kończy”, jak to ujmuje jedna z liturgicznych modlitw. Z doświadczenia wiemy jednak, że rozłąka z naszymi bliskimi, spowodowana ich odejściem i brak możliwości komunikowania się z nimi w taki sposób, w jaki robiliśmy to dotychczas, potrafią być bardzo dotkliwe. Może więc warto, przynajmniej od czasu do czasu (zbliża się listopad), przypomnieć sobie różne formy kontaktu z tymi, którzy odeszli, a jakie zaleca nam, jako ludziom wierzącym, Kościół i podpowiada wiara. Są to:


Osobista codzienna modlitwa za zmarłych. Może to być choćby tradycyjne Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie. A światłość wiekuista niechaj im świeci. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen. Ale także różaniec (Maryję od samego początku chrześcijanie uważali przecież za szczególną orędowniczkę umierających i cierpiących w czyśćcu) lub Koronka do miłosierdzia Bożego, którą Pan Jezus miał polecać św. Faustynie także jako wielką pomoc dla konających. Modlitwa za zmarłych przodków, krewnych, przyjaciół i dobroczyńców jest nie tylko duchową uprzejmością z naszej strony, ale i naszym obowiązkiem, wynikającym z miłości i naturalnych ludzkich więzów. Nasi zmarli mają prawo do naszej o nich pamięci – także, a może zwłaszcza w modlitwie. Wielkie znaczenie modlitwy wspólnej. W rodzinie okazją do takiej modlitwy za zmarłych powinno być zwłaszcza każdorazowe nawiedzenie cmentarza i grobów naszych bliskich. Modlitwa za nich jest przecież istotą i sercem tej praktyki. Choć zdarza nam się o tym zapomnieć w ferworze odpalania zniczy, układania wieńców i komentowania „wiechcia”, który przed nami umieściła na grobie siostra/ciotka/kuzyni. Dobrze byłoby też pamiętać o modlitwie za naszych zmarłych przy okazji rodzinnych spotkań – zwłaszcza świątecznych, jak wieczerza wigilijna czy śniadanie wielkanocne.


Msza święta. Najdoskonalszą formą modlitwy chrześcijańskiej jest oczywiście liturgia Eucharystii. Dobrym i dość powszechnie praktykowanym zwyczajem jest zamawianie i uczestnictwo we mszach świętych w intencji naszych zmarłych. Najczęściej w kolejne rocznice ich śmierci, ale także przy innych okazjach. Szczególne znaczenie w katolickiej tradycji mają tak zwane „msze gregoriańskie”. Praktyka trzydziestu odprawianych dzień po dniu „mszy gregoriańskich” za danego zmarłego zdążyła się przyjąć i ugruntować w katolickiej pobożności i tradycji. Zdarza się, zwłaszcza wśród starszego pokolenia, że zbliżający się do kresu życia przekazują bliskim zawczasu odłożoną specjalnie na ten cel kwotę, by po ich śmierci zadbać właśnie o odprawienie za nich „mszy gregoriańskich”.

Wypominki. Specyficznie polskim chyba zwyczajem jest modlitwa „wypominkowa”. Niedługo przed uroczystością Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym spisujemy na kartkach (często specjalnie w tym celu przygotowanych przez parafie) imiona i nazwiska naszych zmarłych, które potem wyczytywane są w formie swoistej „litanii” podczas nabożeństw w listopadzie, a czasem i w ciągu roku. Tradycja „wypominek” łączy
w sobie kilka istotnych elementów. Są wśród nich i głęboko chrześcijańskie przekonanie o tym, że zbawienie – będące rzeczywistością najgłębiej wspólnotową – dotyczy jednocześnie każdego w sposób bardzo osobisty (stąd wymienianie zmarłych po imionach), i odruch kultywowania pamięci o przodkach. A także przekonanie, że modlitwę należy łączyć też z jakąś ofiarą z naszej strony (stąd ważne jest uczestnictwo w
owych procesjach, czy nabożeństwach, ale też i tak przyziemna rzecz, jak ofiary pieniężne, które składamy przy okazji „wypominek”).

Odpust. Szczególną formą duchowej pomocy naszym zmarłym, którzy jeszcze mierzą się z doświadczeniem czyśćca, jest proponowana nam przez Kościół możliwość uzyskania dla nich odpustu zupełnego lub cząstkowego.


Nawiedzanie cmentarzy i grobów. To także ważny wymiar praktykowania naszej miłości wobec zmarłych. Dbamy o miejsca ich tymczasowego spoczynku (wszak czekamy na zmartwychwstanie, które będzie także zmartwychwstaniem ciał). Odwiedzamy je, przystrajamy wieńcami i kwiatami symbolizującymi nadzieję życia. I lampkami będącymi znakiem światła wiecznego, które spodziewamy się kiedyś wszyscy oglądać. Wdrażamy w ten zwyczaj kolejne pokolenia. W naszej polskiej obyczajowości nawiedzanie cmentarzy i dbałość o groby niewątpliwie wzmocniona jest także przez wielokrotne historyczne doświadczenia walki o zachowanie tożsamości narodowej i historycznej pamięci. Kiedy ziemia mogiły była jedynym kawałkiem ziemi, którego nikt nie mógł nam odebrać, i na którym byliśmy przynajmniej w pewnym sensie „u siebie”. Pięknym zwyczajem jest też dbanie o groby, których już nikt nie odwiedza – przynajmniej przy okazji dorocznych świąt.

Pamięć międzypokoleniowa. Warto dbać także o przekazywanie pamięci o zmarłych przyszłym pokoleniom. Sposobów jest wiele. Może to się odbywać przy okazji wspólnego oglądania starych rodzinnych albumów, podczas rozmowy przy stole czy w podróży, opowieści snutych przez dziadków dla wnuków, a choćby i wyrywkowych „wspominek” właśnie przy okazji wizyty na cmentarzu.

Różaniec to dla ciebie nuda? Daj się przekonać, że wcale nie!


U progu swojego pontyfikatu św. Jan Paweł II wyznał: „Różaniec to moja ulubiona modlitwa. Niezwykła w swej prostocie i głębi”. Modlitwa niezwykła? Nie zawsze mamy takie wrażenie, kiedy go odmawiamy! Powtarzalny charakter modlitwy różańcowej sprawia, że nie wszyscy chętnie po nią sięgają. Niektórzy wolą indywidualną kontemplację czy też uroczystą liturgię od łańcuszka „zdrowasiek”. W tym znaczeniu różaniec jest modlitwą oczyszczenia… Tak właśnie ma być! Zdarza się również, że ta modlitwa nas nuży. Jak wtedy ją odmawiać? Oto jak można to rozwiązać.


Rozłożyć modlitwę na pojedyncze dziesiątki w ciągu dnia.

Modlitwa różańcowa nie wymaga nadzwyczajnego skupienia. Uwaga! Nie chodzi o to, że dopuszcza rozproszenia, ale że nie trzeba się maksymalnie koncentrować, raczej dać się ponieść słowom. Odmawianie różańca, niezależnie od tajemnicy, polega zawsze na włączaniu się w radość Maryi, która przyjmuje Zbawiciela. Święty Jan Paweł II zachęcał nas do rozważania z Maryją tajemnic życia Chrystusa. Taka forma nie tylko jest wyrazem czci, ale również sposobem na to, by uniknąć „mechanicznego powtarzania tradycyjnych formuł”, jak mawiał papież Paweł VI. Nie chodzi o jakąś pogłębioną refleksję, ale o to, by prostym i łagodnym spojrzeniem ogarnąć wybrany aspekt rozważanej tajemnicy. Naszą uwagę może przykuć pewna scena, pewne słowo, nad którym będziemy medytować w sercu, podczas gdy ustami spokojnie powtarzamy pozdrowienie anielskie. Pamiętajmy, że rozważanie tajemnic można rozłożyć w czasie na cały dzień.

Modlitwa różańcowa podoba się Maryi.

Różaniec jest modlitwą wstawienniczą. Błogosławiony papież Pius IX mawiał: „Dajcie mi armię modlących się na różańcu, a podbiję świat”. To takie proste i jednocześnie takie
piękne wstawiać się za tymi, którzy polecają się naszym modlitwom właśnie za pośrednictwem różańca. Modlitwa różańcowa podoba się Maryi. Wszędzie, gdzie się objawia, prosi o odmawianie różańca. Do końca nie wiemy dlaczego. Nie zapominajmy jednak, że to poprzez zanurzenie się siedem razy w rzece Jordan, cierpiący na trąd Syryjczyk Naaman, sceptyczny wobec tak prostego polecania proroka, ostatecznie wyszedł z wody uzdrowiony… To sprawdza się również w przypadku różańca!


Weź koronkę różańca do ręki odkrywaj na nowo prostotę, piękno i głębie tej modlitwy!

Św. Ojciec Pio o modlitwie… (ciąg dalszy z poprzedniej niedzieli)


Wytrwałość
„Nie mogę cię zwolnić z medytacji tyko dlatego, że uważasz, że ona nie przynosi ci żadnego pożytku. Święty dar modlitwy wyznacza ci miejsce po prawicy Zbawiciela i w miarę, jak wyzwolisz się z siebie, tzn. z miłości do swego ciała i do swojej woli, to zarazem umocnisz się w pokorze. Pan wówczas zstąpi do twej duszy i zamieszka w twoim sercu” – pisał O. Pio w liście do jednej z duchowych córek. W wielu listach przypomina też, aby zawsze pamiętać, kim jesteśmy my i kim jest Bóg. Przedstawia obraz króla, który przechadza się czasem wśród swoich dworzan. Czy zaszczytem byłoby móc z królem porozmawiać? Czy może nie znaleźlibyśmy czasu na spotkanie, na które on zaprasza? A Bóg to dużo więcej, niż każdy z ziemskich królów, którego możemy sobie wyobrazić. „Modlitwa jest siłą, która porusza świat. Ona rozlewa uśmiech i Boże błogosławieństwo na każdą niemoc i słabość” – pisał, dodając od razu: „Boga nie ma w modlitewnikach, lecz jest w modlitwie. Im więcej się modlimy, tym bardziej wzrasta wiara i znajdujemy Boga. Bez modlitwy nie można być chrześcijaninem. Modlitwa jest kluczem, który otwiera serce Boże”.


Jak nie ustawać w modlitwie?
I co robić, gdy Bóg zdaje się nie wysłuchiwać naszych próśb? „Nie próbuj sama stawiać czoła burzy, lecz całą swoją ufność powierz słodkiemu Serca Jezusa” – pisał. Za wzór tego, który nie dał sobie wydrzeć wiary, mimo traumatycznych doświadczeń, stawiał Hioba. „Kieruj głos zawsze ku Niebu, nawet w tych momentach, kiedy duszę ogarnia zniechęcenie. Postępuj jak cierpliwy Hiob, a jedyną twoją troską niech będzie kochanie Boga i ciągłe wzrastanie w łasce oraz miłości”. Wiarę uważał za fundament wytrwałości w modlitwie. Jeśli mówimy, że wierzymy, to czy słowa Jezusa „proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam” możemy uznać za nic nie znaczące? Bóg jest wierny swoim obietnicom. „Tak, radośni wiarą i spokojni na duszy, módlmy się zawsze, albowiem gorąca i szczera modlitwa przenika niebo i ma za sobą Bożą obietnicę” – pisał w liście z 1915 r.


Pozostań ze mną, Jezu
Wątpiącym, smutnym, złamanym na duchu, czującym się porzuconymi przez Boga i niewysłuchanymi radził: „W górę serca, miejsce nasze jest tuż przy tronie Boga. Bitwy nie toczy się w tym przypadku siłą ciała, lecz cnotami duszy. Zwycięstwa nie zdobywa się uzbrojonym w żelazo, lecz w modlitwę. tylko wiara pozwala wytrwać do końca próby. Podczas ataku nieprzyjaciela i podczas próby, którą jest samo życie, prośmy Pana, by nie tylko nie dopuszczał do nas wroga, ale by przyjął nas do swego królestwa”.

Św. Ojciec Pio o modlitwie…


„Modlitwa jest siłą, która porusza świat. Ona rozlewa uśmiech i Boże błogosławieństwo na każdą niemoc. Bez modlitwy nie można być chrześcijaninem” – pisał święty z Pietrelciny. Tłumaczył też, w jaki sposób sumienne wykonywanie obowiązków może być nieustanną modlitwą. Mówił o sobie: „Jestem tylko ubogim bratem, który się modli”. I rzeczywiście, modlił się nieustannie. Wciąż widziano go z koronką różańca, bo już we wczesnym dzieciństwie dostrzegł, że ataki złych duchów ustępują
przed modlitwą różańcową.
– Podaj mi broń – powiedział kiedyś do współbrata – jest w kieszeni habitu.
– Ale tu jest tylko różaniec – padła odpowiedź.
– Tak, to jest moja broń. Będę strzelał do szatana – odpowiedział.
Był mistrzem, nauczycielem i apostołem modlitwy. I choć postronnym mogło się wydawać, że jako mistykowi i zakonnikowi obdarowanemu stygmatami modlitwa przychodzi mu łatwo, w ciągu życia stoczył prawdziwą walkę o to, aby nieustannie trwać na modlitwie, nie odrywać – nawet  na chwilę –
swoich myśli od Serca Boga.

„Bóg pragnie poślubić duszę przez wiarę” – twierdził. W listach do swoich duchowych dzieci radził: „Cokolwiek czynisz, strzeż się, by nie utracić świadomości obecności Bożej. Nigdy nie rozpoczynaj pracy lub innego zajęcia, nie pomyślawszy najpierw o Bogu, poświęcając Mu dobre intencje i swoje czyny. Niech nie przeraża i nie załamuje cię fakt, iż twoje czyny nie będą doskonałe oraz zgodne z intencją. Jesteśmy słabi jak ziemia, która nie zawsze wydaje owoce zgodnie z oczekiwaniami gospodarza”.

Zachęcał, by nie oddawać się pracy do tego stopnia, żeby duch tracił świadomość Bożej obecności. Zdawał sobie sprawę z tego, że dla ludzi świeckich, żyjących w rodzinie, zabieganych, chwile na rozmowy z Bogiem muszą być rezerwowane, z poszanowaniem rytmu dnia domowników, zwłaszcza małych dzieci, czy też pracujących poza domem. Zalecał, by rano starać się krótko obmyślać plan całego dnia i każde zadanie z góry ofiarować Bogu, podsuwać czekające nas obowiązki pod Jego oczy. Wieczorem zachęcał do rachunku sumienia i poświęcenia się Bogu, w kilku słowach składając w Jego ręce czas odpoczynku.

Dalszy ciąg za tydzień…